Wegańskie spaghetti z kurkami w sosie śmietanowym


W te wakacje mija mi rok odkąd jestem na diecie wegetariańskiej* i pół roku na diecie wegańskiej. To chyba mój najdłuszy czas z kuchnią roślinną, mimo że pierwsze kroki ku temu poczyniłam już około 12 roku życia. Wtedy jednak mleko sojowe praktycznie nie istniało na półkach sklepowych, kotlety sojowe były rarytasem a wegańska blogosfera czy książki traktujące o takiej diecie chyba nie istniały.
Obecnie weganizm jest dość prostą do wprowadzenia dietą. Niemalże w każdym sklepie można natknąć się na podstawowe zamienniki a internet wręcz ocieka w sklepy, które oferują roślinne wersje serów, mięsa czy... owoców morza. Czasami zdarza mi się sięgnąć po "wegańskie gotowce" w postaci kotlecików, serów i nabiału, jednak dążę do tego aby w kuchni być jak najbardziej samowystarczalną. Dlatego, gdy kurier dostarczył mi ogromną paczkę od Pliczko Gospodarstwo Rolne wiedziałam co wyczaruję na obiad.
W zamówionej przeze mnie paczce było ogromne opakowanie łuskanego słonecznika. Kto z nas w dzieciństwie nie dłubał prażonych ziarenek na pobliskich boiskach w towarzystwie kolegów i koleżanek? Mnie wciąż solony słonecznik kojarzy się z dzieciństwem i latami 90-tymi. Jakby to zaśpiewał Rysiek Riedel: "To już minęło, ten klimat, ten luz. Wspaniali ludzie nie powrócą, nie powrócą już!". Prażony słonecznik też już nie powrócił, skutecznie wyparty przez wszelkiego rodzaju chrupki i czipsy.
Taka kolej rzeczy. Wspominając z sentymentem łuskanie słonecznika, po którym wyskakiwały na języku "pypcie" a usta były spierzchnięte od soli, zdałam sobie sprawę że ja również sięgam po prostrze rozwiązania. Ostatnimi czasy wszystkie moje dania obiadowe zawierały jakieś wegańskie zamienniki a bywało też tak, że stanowiły podstawę posiłku! Spaghetti miał zjeść z nami kolega wszystkojad. A raczej nabiało- i mięsojad, bo z tego co widzę jego dieta składa się głównie z mięsa, sera żółtego i mleka z niewielką domieszką zbóż. Tym samym chciałam mu udowodnić, że dieta roślinna nie musi i nie jest ani d r o g a  ani tym bardziej  s k o m p l i k o w a n a! Dlatego trzymając w rękach papierowe opakowanie ze słonecznikiem (te opakowania są naprawdę piękne! - ale o tym w innej notce :) postanowiłam, że wyczaruję coś prostego i jednocześnie niezwykłego.
Tak się akurat złożyło, że dwa tygodnie temu byli u nas rodzice w odwiedzinach. To był niemalże historyczny moment, bo po sześciu latach od mojej wyprowadzki z domu rodzinnego byli u mnie po raz pierwszy. Ale nie o tym mowa! Przywieźli ze sobą dobrocie z ogrodu i... prawdziwe, pachnące lasem kurki. Grzyby czekały wstępnie przygotowane w zamrażalniku. Przykro tak jakoś jeść cały kilogram kurek, gdy w sklepie te leśne złoto kosztuje tyle pieniędzy!
CO POTRZEBUJESZ?
  • szklankę łuskanego słonecznika
  • dowolną ilość kurek, min. 250 g
  • sok z jednej cytryny, możesz także dodać troszkę spażonej i startej skórki
  • kilka cebul pokrojonych w drobną kostkę
  • łyżkę oleju
  • przyprawy: ząbek czosnku, sól i pieprz do smaku
  • posiekaną natkę pietruszki
  • i... makaron spaghetti, rzecz jasna.

JAK SIĘ DO TEGO ZABRAĆ?
  1. Odmierzoną porcję słonecznika wsyp do miski i zalej wrzątkiem. Zostaw na pół godziny. Po tym czasie przesedź, i przenieś do naczynia blendera (ja użyłam bullet blender ale taki żyrawkowy też da radę).
  2. Jeśli tak jak ja używasz blendera z Lidla, możesz najpierw użyć nakładki do mielenia i zmielić ziarna słonecznika na pył (ja tego nie zrobiłam). Dzięki temu uzyskasz bardziej kremową konsystencję. Pamiętaj tylko o zmienieniu później noża na ten do blendowania.
  3. Zalej słonecznik do 1/3 wysokości (jeśli mielisz, odmierz wodę przed zmieleniem), dodaj olej, przyprawy (czosnek zachowaj na później) i sok z cytryny (sok z cytryny jest konieczny nie tylko ze względu na walory smakowe, ale także "wybieli" masę słonecznikową dając jej bardziej śmietanowy kolor). Jeśli masa ma konsystencję pasty dodaj trochę wody. Śmietanka powinna przypominać dobrze przygotowane ciasto naleśnikowe.
  4. Pokrojoną cebulę zeszklij na oleju, następnie dodaj obczyszczone grzyby (mrożone lub świeże, pokrojone lub w całości). Smaż chwilę dokładnie mieszając. Gdy puszczą wodę dodaj słonecznikową masę. Trzymaj całość pięć minut na małym ogniu, niech smaki dobrze się połączą. Następnie wyłącz.
  5. Ugotuj makaron. Do wrzącej wody dodaj odpowiednią dla swoich upodobań porcję soli, kilka kropli oleju. Gdy makaron będzie ugotowany odcedź go zostawiając niewielką ilość wody po gotowaniu w garnku. Włóż makaron spowrotem do garnka z wodą, dodaj sos i porządnie wymieszaj podgrzewając na małym ogniu. Następnie wyłącz gaz, dodaj zmiażdżony ząbek czosnku, przemieszaj. Przełóż na talerze i solidnie oprósz natką pietruszki.
  6. Smacznego :)
Wskazówki:
  • podczas duszenia grzybów możesz dodać lampkę białego wina lub bulionu.- ja nie miałam bulionu ani wina (unikam alkoholu).
  • do śmietanki możesz dodać również dwie solidne łyżeczki płatków drożdżowych. Sos będzie wtedy bogatszy w piąty smak (umami). Płatków u nas nie ma na stanie... pora uzupełnić zapasy!
---
* piszę, że jestem na diecie wegańskiej, jednak wciąż zdarzają mi się potknięcia w postaci serwatki w zjedzonych okazjonalnie czipsach, czy zjedzenie jajek w rodzinnym domu (rodzice mają własne kury) gdy ich lodówka wieje pustkami a nie zrobiłam "swoich" zakupów.

Komentarze

Popularne posty